poniedziałek, 22 października 2012

Policzyć się z czasem

Doba ma 24 godziny - tak przynajmniej jest definiowana jako legalna urzędowa jednostka czasu. Niby związana z obrotem Ziemi, a jednak nie, bo ten trwa 23 godziny 56 minut i 4,091 sekundy. Kolejny prezent od władzy, prawie 4 minuty, merci Seigneur!

Czasami możemy sobie ponarzekać, że to za mało, ale nawet gdyby miała 26 godzin, to i tak by nie wystarczyło.

"Gdy nie możesz dodać dni do swojego życia, dodaj życia do swoich dni". Od podstawówki wiadomo, że dodawanie jest przemienne. Analogicznie: jeśli nie możesz dodać sobie godzin do zrobienia jakichś rzeczy, zwiększ sobie liczbę zajęć na godzinę.

Brzmi paradoksalnie i nie tak ładnie jak poprzednia wyróżniona sentencja, jednakże mocniej trzyma się ziemi. Zapytaj kogoś, kto studiuje lub studiował dwa kierunki. Nieustanna gonitwa z jednych zajęć na drugie, sto rzeczy do zrobienia wieczorem po powrocie, a milion na weekend. Kolejka ludzi, z którymi chciałoby się spotkać i miejsc, do których ma się ochotę zajrzeć. Jakimś dziwnym japońskim sposobem (jako-tako) dajesz sobie ze wszystkim radę.

Aż w końcu nastaje ten piękny dzień i... rezygnujesz. "To nie to, czego się podejmujemy, ale to, z czego rezygnujemy czyni nas bogatymi", powtarzam za Henrym Wardem Beecherem.

A zatem: zostawiasz jeden kierunek, rezygnując z drugiego dyplomu i niepodporządkowując się tym samym modzie na bycie dwukierunkowcem. I co dalej? Masz więcej czasu? Ha, to wcale nie takie proste. Bo... nagle angażujesz się w tysiące innych rzeczy. Tak, spotykasz się z ludźmi, spacerujesz spokojnym krokiem w parku, tak, wychodzisz do teatru, kina etc., czytasz książki (nie tylko te na zajęcia!), uczysz się języków obcych, a tak w ogóle to imprezujesz co jakiś czas w tygodniu i nie wydajesz fortuny na kawę ani na zapałki, bo nie musisz już podpierać powiek na nudnym wykładzie. I nadal brakuje ci tego czasu, zwłaszcza na to, co naprawdę istotne. To właśnie jest nasz problem: skupiając się na tym, co pilne, odkładamy na bok to, co ważne.

Dorośli mówią, że nigdy nie będziemy mieli tyle czasu, co teraz, na studiach. A zatem: good luck, bonne chance, moi drodzy. Strata czasu jest nieodwracalna. Do dzieła! ;)

1 komentarz:

  1. Skąd ja to znam. Przez dwa lata pędziłam jak szalona, żyłam z nosem w notesie, każda sekunda była dokładnie zaplanowana, a każda stracona chwila karcona. A potem przyszła dziekanka i przyszła wielka pustka...

    OdpowiedzUsuń