piątek, 31 sierpnia 2012

TO miasto...

- Gdybyś mogła być teraz w jakimkolwiek miejscu na świecie, poza Twoim krajem, gdzie teraz byś była? - pytanie zadane przez poznanego Francuza. - W Paryżu, odpowiadam bez namysłu. - Jesteś niemożliwa, mogłabyś być wszędzie i wybrałabyś akurat to miejsce, w którym jesteś??? - Tak, bo to od zawsze było moim marzeniem. - Pogratulować, masz 21 lat i spełniłaś swoje wielkie marzenie, brawo.

Tak, to prawda, ale to nie było największe z moich marzeń.

Po raz pierwszy byłam w Paryżu 15 lat temu. Po powrocie, w przeciągu kilku lat, pewnie setki razy oglądałam zdjęcia z tamtej wycieczki. Rok temu wróciłam, całkiem sama, próbowałam napatrzeć się "na zapas", uwielbiałam to miejsce. Tego lata poznałam Paryż jeszcze bliżej, zakochałam się i mogłabym być Twoim przewodnikiem: fontanny na Trocadero i Statua Wolności w pobliżu Wieży Eiffle'a, Luwr, Orsay, Centrum Pompidou, Moulin Rouge i sexshopy na Montmarcie, Łuk Triumfalny i szalenie drogie butiki na Champs-Elysees, Katedra Notre-Dame z wpatrzonymi w ciebie gargulcami, zapierające dech witraże w Sainte-Chapelle, salsa pod gołym niebem, malarze i sprzedawcy starych książek nad Sekwaną... Chciałabym wziąć Cię ze sobą na spacer. Niektóre miejsca są zbyt piękne, by podziwiać je samemu.


"Paryż - miasto sklepowych wystaw, stworzone do spacerów. Miasto eleganckich kobiet, ciągłego gwaru, przygaszonych świateł, wytwornych perfum, rozbrzmiewających śmiechem kawiarni, rozgorączkowanych, subtelnych młodzieńców. W roku 1900, 1902 i 1906 było to miasto Toulouse-Lautreca, prostytutek i stukającego pod obcasami bruku na Polach Elizejskich, zwariowane miasto belle époque, pomalowanych na czerwono ust i charlestona. Ludzie bawili się jak szaleńcy, bo wtedy jeszcze szaleńców nie brakowało. Wieża Eiffla ze swoimi siedmioma milionami nitów wznosiła się trzysta metrów nad ziemią."
(Coco, Cristina Sanchez-Andrade)


Paryż? To także nastrojowe kawiarnie, drogie restauracje, malownicze uliczki... Weszłam ze znajomym do jednego z pubów, "Illegal Magic Club". Za barem... chłopak w czerwonej koszulce z białym orłem i wielkim napisem POLSKA. Nie wierzę własnym oczom. - Mówisz po polsku?! - pytam po francusku. - Nie. - To dlaczego nosisz koszulkę z naszym orłem?! - pytam już nieco podejrzliwie, no cóż, poza krajem zawsze jest się bardziej patriotą i broni się honoru oraz czci swojego państwa. - Uczę się polskiego, byłem w Krakowie. - Ok, zamawiamy i siadamy przy jednym ze stolików. Rozmawiamy. W pewnym momencie... słyszę znaną melodię i przez moment zastanawiam się, skąd ją znam. "Kupiłem sobie dżiny, buty, czapkę i paaas...", z głośników dobiega głos Kukiza. Robię wielkie oczy ze zdumienia, mój rozmówca oczywiście nie rozumie o co chodzi, ja zaczynam się śmiać, uśmiechnięty barman pokazuje uniesiony kciuk. Potem: "W dzień gorącego lata", "Czarny chleb i czarna kawa"... Kawałek Polski w samym centrum Paryża. Wychodząc, dziękuję barmanowi i nie mogę przestać się śmiać. Cudowna niespodzianka po całych tygodniach spędzonych w kraju Moliera.

Jeśli chodzi o koszty... Nie przeliczaj euro na złotówki, bo inaczej nie zjesz gałki lodów za 3 euro, nie wypijesz mojito (za 10), nie zjesz obiadu (za 15)...

Mężczyźni? Jeśli we Francji jest kryzys, to ekonomiczny, bynajmniej nie męskości. Wysiadam ze swojego autokaru (tak na marginesie, ekhem hem, po 26 godzinach jazdy...), wsiadam do metra, młody chłopak od razu pomaga mi z moją walizką, potem mam przesiadkę, idzie ze mną, a na moje "merrrci, jest pan bardzo uprzejmy", odpowiada, że to normalne, że chłopaki zawsze pomagają dziewczynom. A setki komplementów i pytań o samopoczucie naprawdę pozwalają poczuć się dowartościowaną kobietą... ;)

A język?... Wspaniale znać francuski, można porozmawiać o wystawionych nad Sekwaną obrazach z ich autorami, a nawet dostać jakieś w prezencie... Dostałam dwa świetne szkice, pierwszy - Wieża Eiffle'a z mnóstwem szczegółów. Nie chciałam jej przyjąć, była zbyt droga. Picasso (tak przedstawił się artysta) po prostu mi ją zapakował, potem zaczął pytać, który jeszcze mi się podoba. Lekko zdeformowana Wieża, która tańczy. Tego jednak nie powiedziałam, musiał sam to zgadnąć, bo spakował mi również ją. Moje wzbranianie się i wątpliwości skwitował krótkim "nie musisz mi płacić, dobrze zarabiam, tu jest dużo turystów, niech oni płacą". ;) Ach, nie mówiąc już o zniżkach, możesz porozmawiać z młodymi sprzedawcami o piłce nożnej i Euro w Polsce i nagle sami proponują Ci 20 zamiast 35 euro za obraz, z którego zakupu od razu zrezygnowałaś, spojrzawszy tylko na cenę. Co nie znaczy, że nigdy się nie targowałam. ;)

W sierpniowym Vogue'u znany fotograf Mario Sorrenti mówi o duszy Paryża, wskazując jego seksualność, ma całkowitą rację. Inni określają miasto Stolicą Mody, Miastem Artystów. A ja?... Mój Paryż składa się z kilometrów ulic, przepięknych kamienic, gotyckich kościołów, bazylik i katedr, w których promienie słoneczne przechodzą przez niesamowite witraże, zamieniając się w kolorowe plamki na kamiennych posadzkach. Paryski błękit odbija się w szklanej piramidzie przy Luwrze. Zielone fale Sekwany obejmują Katedrę Notre-Dame, a gargulce wpatrują się w odległą Wieżę Eiffle'a. Uliczni sprzedawcy starych książek chowają się przed słońcem, zakochani wieszają kłódki ze swoimi imionami na Moście Artystów. Słodki smak konfitury z kasztanów w naleśnikach, w powietrzu unosi się zapach spadających żółtych liści, choć słońce przyjemnie ogrzewa odkryte ramiona. Siadam na krawężniku, przymykam oczy i z zachwytem wsłuchuję się w dźwięki muzyki jazzowego kwartetu, czuję, jak rozprostowuje się cała moja dusza, każdy nerw, oddycham spokojnie i całą sobą chłonę atmosferę miasta. Tak, zdecydowanie tak, Paryż jest naprawdę bardzo zmysłowy...