czwartek, 25 kwietnia 2013

Kolorowe nakrętki na czarnym asfalcie

Widziałam człowieka potrąconego przez samochód.

Nawyk wyuczony na PO: czy ktoś reanimuje. Czy jest karetka. Tak, widzę podnoszące się i opadające rytmicznie dłonie silnego mężczyzny. Nie muszę dzwonić po pogotowie, już jest. Nie chcę być częścią tego tłumu gapiów, ludzi niezdolnych do niczego oprócz patrzenia. Poza tym widok leżącego na ziemi człowieka przejmuje mnie jakimś dziwnym uczuciem pustki. Więc to naprawdę tak łatwo stać się bezwładnym workiem, ciężką materią niezdolną do podźwignięcia się z tego upadku?... Żyje, co jakiś czas podnosi wysoko rękę, chcąc jak gdyby w ten sposób zaznaczyć swoją obecność, fakt, że jeszcze żyje. A może pokazuje nam na niebo, kto wie.

Dookoła leżą plastikowe nakrętki butelek. Widocznie niósł ich całą torbę. Kolorowe punkciki rozsypane na czarnym asfalcie, kilka kroków przed białymi pasami. Wyglądają jak wspomnienia dobrych chwil, które w chwili wypadku fala pamięci wyrzuca na zewnątrz, jak morze muszelki.

I może tak wygląda śmierć, która przecina cienką nić życia, jednocześnie rozcinając paczkę z dobrymi słowami na temat nieżyjącego? Tylko co komu z tych słów wyszeptanych nad grobem, skoro i tak nie można już ich usłyszeć?

Jeśli ktoś jest dla Ciebie ważny, spraw, żeby wiedział o tym każdego dnia.
Jeśli podoba Ci się czyjś wygląd, uśmiech, to, jak na Ciebie patrzy, powiedz mu o tym.
Podziękuj za otrzymaną pomoc, za to, jak wiele dla Ciebie znaczy  jego obecność w Twoim życiu.
Bo któregoś dnia będzie Ci tego cholernie brakować.

I bez sensu będzie zbieranie kolorowych nakrętek i przechowywanie ich w najgłębszych zakamarkach duszy...

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Zmiana czasu i nie tylko

I kiedy tak znowu nie mogę zasnąć, a zamiast księżyca w balkonowym oknie widzę wirujące płatki śniegu, zastanawiam się, kto i kiedy odda mi tę godzinę, która właśnie uciekła (chyba na poszukiwanie wiosny, skoro to zmiana czasu na letni). Cyferka w telefonie zamiast na 2 przeskakuje już na 3, a to oznacza, że jeszcze chwila i trzeba będzie wstać na rezurekcję. Chyba nawet nie zdążymy wypić gorącej kawy, to nic, na pewno obudzi nas zimno na procesji dokoła parafialnego kościoła.

Kilka tygodni temu, kiedy próbowałam kupić w niedziałającym automacie ulubioną, bardzo mocną, czekoladową kawę, obok mnie stanął mężczyzna w średnim wieku i poprosił mnie o rękę. Miał siwiejącą brodę i termos z herbatą, a ja, razem z koleżanką, czekałam przed salą koncertową na występ. Spojrzał na moją lewą dłoń i powiedział, że nie żyję. Tak, że nie żyję, bo nie mam linii życia. Ale że mam się nie martwić, bo pojawi się, jeśli tylko codziennie będę patrzeć na swoją dłoń między 4, 5 a 6 rano.

Znam wiele osób, które przesypiają swoje życie, śpiąc do południa przy każdej sposobności. Zamiast iść przed siebie, wolą leżeć i unikać zrobienia czegokolwiek.

Jeśli chcesz żyć pełnią życia, obudź się. Wstań wcześniej i zobacz pierwsze promienie słońca. Pomyśl o tym nowym dniu, który właśnie się zaczyna, o swoich zajęciach, o ludziach, z którymi się spotkasz. Wymyśl, co chcesz zrobić, co dobrego mogłoby się dziś wydarzyć. Spróbuj to zaplanować, zanim jeszcze weźmiesz do ręki kalendarz i zaczniesz żyć codzienną rutyną. Wstań pół godziny wcześniej i zacznij swój dzień - przez tydzień, każdego dnia, i zobaczysz, jak wiele się przez to zmieni.

Nie czekaj na wiosnę, bo każdy moment jest dobry, by coś zmienić. Zrób coś ze sobą - bez względu na to, czy zmienisz fryzurę czy godzinę w budziku. Po to świętujemy Zmartwychwstanie - by po raz kolejny przypomnieć sobie, że możemy ożyć, nawet jeśli coś umarło - "wielka miłość", nadzieja na szybką realizację planów, perspektywa świetnej pracy...

A zatem: pobudka! Przeznaczenie nie istnieje, a linię życia wyryjemy sobie samodzielnie. ;)