poniedziałek, 16 lipca 2012

Cel: realizacja marzenia

Marzenia sprawiają, że nasze życie staje się kolorowe: nabiera barw, rumieńców. Dzięki nim wszystko staje się piękniejsze.

Przychodzi jednak moment, że myślenie o niebieskich migdałach staje się niewystarczające. Chcesz, by sen stał się rzeczywistością. Zaczynasz planować, podejmować decyzje. W ten oto sposób marzenie staje się celem.

Kiedyś marzyłam o tym, by wyjechać do Francji. Coś przyciągało mnie do tego kraju, dlatego z ogromnym zapałem (ku zdumieniu koleżanek z klasy) uczyłam się francuskiego w liceum, próbowałam odzywać się na lekcjach, poprawiać oceny, a nad nauką słówek spędzałam kolejne cenne popołudniowe minuty. Marzenie urzeczywistniło się zeszłego lata. Choć początkowo przerażała mnie perspektywa samodzielnego wyjazdu, nie wycofałam się. Wyjechałam i mieszkałam tam całe 6 tygodni.

W tym roku będzie podobnie. Lekki strach połączony z wielką radością i podekscytowaniem. Wiem, że będę tęsknić, ale lubię wracać do domu, gdzie zawsze ktoś czeka.

A wrócę niebawem, tutaj też. Pod koniec następnego miesiąca. Nie zapomnijcie o mnie! ;) I trzymajcie kciuki.




PS Moje zeszłoroczne francuskie odkrycia?...

Po 1 - uśmiech skraca dystans, to takie francuskie przysłowie. Prawdziwe, zwłaszcza wtedy, gdy nie znasz słówek. :)

Po 2 - "oni naprawdę mówią po francusku". Brzmi śmiesznie, ale to była moja pierwsza myśl po wyjściu z autokaru.

Po 3 - Bóg wszędzie mówi po polsku, nawet jeśli ksiądz czyta w Ewangelii, że Jezus mówi jak wzorowy Francuz. ;)

niedziela, 15 lipca 2012

Ocenie podlega...

Sobota wieczór, domówka u znajomych. Głośna muzyka, dom pełen ludzi, przekąski i napoje na osobnych małych stolikach, porozstawiane gdzie tylko się da. Część gości siedzi wygodnie na skórzanych sofach, reszta tańczy w piwinicy na parkiecie, niektórzy stoją na balkonie i, otoczeni dymem, wypalają kolejne papierosy. Wybuchy śmiechu i gwar rozmów. Środek imprezy.

W pewnym momencie podchodzi do mnie koleżanka i pyta o zdanie na temat jednego z chłopaków. Spotykają się od niedawna, zastanawia się, czy coś z tego będzie. - No i co o nim myślisz? - ponawia pytanie. A ja jestem w kropce. Wcale go nie znam, rozmawiałam z nim raz i to przez kilka sekund, choć wydaje się sympatyczny, to nie w moim typie i ja bym się z nim nie spotykała. Tyle że tu nie chodzi o mnie, tylko o nią.

Nie lubię wydawać ocen na czyjś temat - można się na tym bardzo łatwo przejechać. W liceum miałam polonistkę, której z całego serca nie lubiłyśmy. Ze wzajemnością. Traktowała nas jak ludzi ułomnej kategorii.  Na jednej z lekcji, na którą nikt nie przeczytał zadanej lektury, kazała nam wyjąć książki, by po kilku minutach stwierdzić, że "patrzenie na nasze twarze nie jest dla niej atrakcyjne". Wyszła za drzwi i nie muszę chyba mówić, że po chwili przyszła dyrektorka. Można by określić tę nauczycielkę jakimś dosadnym epitetem, ale... Byłoby to nie w porządku. Ta kobieta minęła się z powołaniem. Chciała być lekarzem, uwielbiała biologię, chemię... Matka kazała jej iść na polonistykę, bo taka była akurat potrzeba. Poszła. Na studiach dostawała świetne oceny, była zdolna. Tyle że to nie było to, co chciała robić. Mój rocznik był ostatnim, który uczyła. Teraz pracuje w hospicjum, pomaga chorym. I podobno wreszcie jest naprawdę szczęśliwa. Łatwo kogoś oceniać po sposobie, w jaki się zachowuje, ale należy spojrzeć głębiej, zastanowić się nad przyczynami, a nie wydawać jakieś pochopne i - co gorsza! - krzywdzące sądy.

Wiem, że ja też jestem oceniana, choć na co dzień wcale o tym nie myślę. Powiedzmy sobie - to byłoby coś okropnego, takie myślenie o tym, że ktoś cię nieustannie obserwuje, uważnie rejestruje każde twoje słowo, gest, każdą postawę, zachowanie, twój strój, fryzurę, makijaż, paznokcie i na tej podstawie wydaje swój werdykt. Myślenie, że tak właśnie dzieje się w każdej sekundzie, gdziekolwiek jesteś, byłoby paraliżujące, odbierałoby zdolność normalnego funkcjonowania.

Dlatego zazwyczaj nie przejmuję się tym, co mówią inni. Nie znaczy to, że nie mam autorytetów czy nie przyjmuję do siebie słów krytyki czy czasem nawet bardzo trudnej prawdy. Nie o to chodzi. Nie słucham cudzych opinii na mój temat, po prostu.

To matka Marcelina (założycielka mojego liceum a także tamtejszego zakonnego zgromadzenia) mówiła, co robić, gdy ktoś powie ci, że jesteś ładna. Otóż, należy grzecznie podziękować i pomyśleć, że dla jednych jesteś ładna, dla innych nie, a jesteś tak naprawdę taka, jaką widzi cię Bóg. Każda ocena jest względna i subiektywna, wszystko to rzecz gustu. (A skoro niektóre panie noszą plastikowe tipsy, a panowie rurki i obcisłe koszulki i to im się naprawdę podoba, to chyba nie chcesz zostać uznanym za ładną w opinii każdego człowieka?...)

Dlatego chcę Ci powiedzieć jedno: nie martw się, gdy ktoś źle Cię oceni, gdy jego opinia na Twój temat daleka jest od prawdy. Nie słuchaj negatywnych słów, które mogłyby sprawić Ci przykrość, niech spłyną po Tobie jak po kaczce. Przyjmujmy krytykę, ale tylko tę konstruktywną. Żadne "tak, bo tak", "nie, bo nie" absolutnie nie wchodzą w grę. Jeśli ktoś ocenia Cię niewłaściwie, to... jest to jego problem.  Tylko i wyłącznie jego, nie Twój! (Powtarzaj to sobie do skutku). Ludzie gadają i zawsze będą gadać, Ty nic na to nie poradzisz. Przyjaciel mojego Taty, jeden z producentów z tvp wielokrotnie mówił: "Chcą ludzie gadać, niech gadają. Byle tylko nazwiska nie przekręcili". 


Nos do góry, pierś do przodu i idziemy dalej. Prosto do swojego celu. :)

piątek, 13 lipca 2012

Kolejna zasada dynamiki

Życie jest dynamiczne, stwierdził niedawno jeden z moich kolegów (tych, z którymi to lubię rozmawiać najbardziej). Ma rację. Czasami codzienność wymaga od nas podejmowania szybkich decyzji, w zależności od rozmaitych czynników. Przykład? Wspomniany kolega - jak większość z nas - zawsze uważał, że najpierw kogoś pozna, pochodzą ze sobą dwa lata, potem oświadczyny, rok narzeczeństwa i ślub. Idealny plan, gdzie niemal wszystko jest już dopowiedziane i rozpisane. Ale... rzeczywistość okazała się, jak to zwykle bywa, nieco inna. Poznał tę jedyną, zakochał się ze wzajemnością, po 2,5 miesiącach oświadczył się i za kilka tygodni staną przed ołtarzem. Od pierwszego spotkania do ślubu upłynie zaledwie kilka miesięcy. Tak, życie jest dynamiczne i wymaga szybkiego działania.

Możesz nie dostać się na wymarzone studia. Choć początkowo wali ci się świat, bo plan B nie był w ogóle opracowany, a co dopiero brany pod uwagę. Cóż, stało się. Płacz, rób wyrzuty wszystkim dokoła, przestań odzywać się do znajomych i skasuj konto na fb. Ok, spoko, wolno i tak. Ale jest też inna opcja. Potraktuj to jako szansę. Możesz robić to, co jeszcze nigdy nie przyszło ci na myśl. Na swojej korkowej tablicy przy biurku mam taką piękną pocztówkę - łąka pełna czerwonych maków, a na żwirkowej ścieżce napis: "Nie ma na ziemi sytuacji bez wyjścia, kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno", z wiersza ks. Twardowskiego. A zatem znajdź to okno.  Świat się nie kończy, choć pozornie może tak to wyglądać. Rozpisz sobie wszystkie możliwości, co możesz teraz zrobić. Wszystkie, nawet te głupie. Eliminuj. Nie zamykaj się w sobie ani w ciemnym pokoju. Zacznij działać. Nos do góry, pierś do przodu.

Chciałam w tym roku wyjechać do Francji. Wszystko miałam zaplanowane już od ostatnich wakacji. Wyjeżdżam wtedy i wtedy, jadę tu i tam, potem jeszcze to, wracam, kiedy tylko będę chciała... Tyle że wczoraj moje plany wzięły w łeb. Ktoś wykupił mój bilet i nie mogłam już jechać w piątek. Zamiast tego wolna była środa lub jeszcze następny poniedziałek. Niech będzie środa. Zyskuję 3 dni w wytęsknionym Paryżu... Życie  jest dynamiczne, a ja nie mam zamiaru pozwolić mu przeciekać przez palce.

I Ty też: wstawaj, rób coś. Nie siedź na kanapie. Podejmuj decyzje, nawet te błahe. Żyj pełnią życia. Nie przesypiaj wakacji, ha, tym bardziej swojej młodości. Życie jest dynamiczne i chociaż spróbuj je złapać. Nie pozwól mu odejść - umrzesz, kiedy odejdzie.



* * *

zawsze kiedy chcę żyć krzyczę
gdy życie odchodzi ode mnie
przywieram do niego
mówię - życie
nie odchodź jeszcze

jego ciepła ręka w mojej ręce
moje usta przy jego uchu
szepczę

życie
- jak gdyby życie było kochankiem
który chce odejść -

wieszam mu się na szyi
krzyczę

umrę jeśli odejdziesz


Halina Poświatowska

środa, 11 lipca 2012

Pomarańcze na horyzoncie

Czasami przychodzą takie dni, gdy zmęczenie nie daje zasnąć. Przysiada się w ciemnym kącie twojego pokoju i wpatruje małymi oczkami. Wraz z nim pojawiają się myśli, ciężkie jak deszczowe chmury, równie trudne do przepędzenia.

Uważa się, że panaceum na zmęczenie psychiczne jest to fizyczne. Zapominasz o tym, co trudne, nierozwiązane, co zaprzątało twoją uwagę. Skupiasz się za to na spalonych słońcem ramionach, bolących plecach czy kolanach. I to jest dobre. Podobno działa również u osób cierpiących na depresję.

Odpoczynek. Norwid twierdził (przyznajmy, że z zadziwiająco językoznawczym zacięciem), że odpocząć to znaczy "począć na nowo". Odrodzić się jak feniks z popiołów.

Nareszcie mamy wakacje, koniec sesyjnych zmagań, nawet jeśli tylko do września. Zapomnij o czekającej kampanii i ciesz się promieniami słońca, nie pozwól jej kłaść się cieniem na tych jasnych dniach. Dniach w kolorze pomarańczy.

 I jak najwięcej takich właśnie dni życzę Wam na te wakacyjne miesiące.








PS Dni w kolorze pomarańczy - kto wie, skąd pochodzi to określenie? :)