wtorek, 27 marca 2012

Siła grawitacji


Nie trzeba być potomkiem Newtona, by zrozumieć prostą rzecz - prawo grawitacji. Upuszczony na łazienkową posadzkę flakonik perfum z pewnością rozpryśnie się na milion kawałeczków (im droższa zawartość, tym drobniejsze szkło i większe prawdopodobieństwo wystąpienia zdarzenia). Wirujące na wietrze płatki śniegu wreszcie opadną na ziemię, a przypadkowa łza spłynie po policzku i zostawi mokrą plamkę na kołnierzyku koszuli.

Trzeba przyznać, że na co dzień skutecznie walczymy z tym prawem. Panie noszą odpowiedni rodzaj bielizny, a panowie utrwalają swoje nastroszone, często naprawdę misterne i czasochłonne fryzury mniejszą lub większą ilością żelu czy innych specyfików. Latamy samolotami, paralotniami et cetera. Wreszcie - bujamy w obłokach czy podskakujemy z radości.

Są jednak takie dni, kiedy brakuje nam sił na tę - może nierówną? - walkę. Kołdra staje się niesamowicie ciężka, a podniesienie powiek przypomina poranną gimnastykę w kabaretowym wydaniu. Grawitacja - opadające kąciki ust, powłóczące po chodniku stopy, podcięte skrzydła, które nie potrafią wzbić się w przestworza, by pozostawić wszystkie nasze ludzkie przyziemne sprawy.

W smutku jak gdyby grawitacja ziemska bierze górę nad dynamiką życiową, która jej się przeciwstawia,

pisał Antoni Kępiński.

I co możemy z tym zrobić? Sprawa jest prostsza, niż może się wydawać. Po pierwsze - trzeba wstać. Całkiem serio - wstać i rozejrzeć się dokoła. Wyprostować się i popatrzeć na świat z innej perspektywy. Po drugie - wyjść: do ludzi, na zewnątrz, ze swojej skorupki, czterech ścian. Po trzecie - szukać inspiracji, bo nawet w kolorowym magazynie w poczekalni można znaleźć coś ciekawego. Patrzeć w niebo i nie poddawać się działaniu tej obezwładniającej siły, walczyć z nią każdego dnia, bo przecież (pozostając w kręgu terminologii z fizyki) każdy z nas ma ku temu potencjał.

czwartek, 22 marca 2012

Cena doświadczenia

Czasami robimy coś bez przekonania - ot, po prostu - chodzimy do nieciekawej pracy czy automatycznie wykonujemy pewne czynności. Jeśli do tego zastanawiamy się, po co i dlaczego to robimy, już jest dobrze. Jeśli nie, to ten fakt naprawdę nikogo wcale nie zdziwi.

Rok temu, jak na typowego studenta przystało, pracowałam w Call Center. Do tej pory pamiętam charakterystyczny dźwięk w słuchawce, sygnalizujący odebrane połączenie. W tamtym czasie skontaktowałam się z 1024 nieznanymi osobami. 3 tygodnie takiej pracy (a tak naprawdę to tylko kilka-kilkanaście dni) to zaledwie mały epizod w czasie całego roku akademickiego. Wydawać by się mogło, że nie wniesie do mojego życiorysu nic poza niechęcią do okolic tamtego biurowca i nową parą butów w szafie. Choć zabrzmi to nieco patetycznie, to całkiem szczerze powiem, że dziś przekonałam się, że tamta króciutka praca dała mi coś jeszcze - dużą pewność siebie podczas rozmów telefonicznych z nieznajomymi ludźmi. W tym przypadku nieznajomymi to nieodpowiednie słowo, bo kiedy po drugiej stronie słyszysz Nergala, Krzysztofa Hołowczyca, Patrycję Kazadi czy żonę Roberta Więckiewicza, okazuje się, że nie dość, że to wcale nie są nieznajomi, to rozmowa z nimi wygląda kompletnie inaczej, a ty (co najważniejsze!,) bez trudu potrafisz się w niej odnaleźć.

Do czego zmierzam? Chcę powiedzieć, że warto próbować swoich sił i robić różne, nawet całkiem dziwaczne rzeczy, takie jak latanie po CH na skrzydłach aniołka w okresie przedświątecznym czy udział w zaplanowanej na dzień ciszy wyborczej manifestacji z transparentami "Głosuj na... Mazury!". Warto zdobywać nowe doświadczenia, nowe umiejętności, bo przecież nigdy nie wiadomo, kiedy mogą nam się przydać. Z pozoru najbłahsze czynności, rzeczy najmniej związane z twoją wymarzoną pracą mogą ci bardzo pomóc w osiągnięciu wyznaczonych celów. Najgorsze, co można zrobić to siedzieć cicho w pokoju i myśleć: "co by było gdybym..." 

Jeśli nad czymś się wahasz, odwagi! Chwyć tego byka za rogi i spróbuj, bo życie na pewno nie polega na siedzeniu z założonymi rękoma.

Co skraca mi czas? -Działanie! Co go wydłuża niemiłosiernie? - Bezczynność! 

pisał Goethe. A zatem... do dzieła! Budzimy się z zimowego snu. Od dziś mamy wiosnę, a przecież... wiosna wszystkiemu sprzyja. ;) 





PS Moja najmłodsza siostra ma dziś 16 urodziny, wszystkiego najlepszego! ;)


czwartek, 15 marca 2012

Przeprowadzka

Dzisiejsze społeczeństwo jest o wiele bardziej mobilne niż jakieś 100 lat temu. Dziś nie trzeba martwić się o zmęczone konie czy przejezdność dróg. Wystarczy wsiąść do zatankowanego samochodu i rozpocząć swoją wielką podróż w nieznane.

Możesz mieszkać, gdzie tylko chcesz. Mglisty Londyn z five o'clockiem, modny Paryż u stóp Wieży Eiffle'a, roztańczone Rio w słonecznej Brazylii?... Wybór jest ogromny, mimo że ograniczony przez prawa fizyki i zasoby portfela.

W tym roku nie planuję żadnej przeprowadzki poza właśnie tą jedyną - zmieniam adres mojego bloga. Tym razem nie chodzi o żaden nowy etap, choć pewnie to też się z tym wiąże. Bezpośrednia przyczyna jest bardzo prozaiczna - onetowa grafika jest mało estetyczna i przepełniona reklamami. A w życiu chodzi o to, by pokonywać kolejne stopnie w swoim rozwoju i wciąż coś udoskonalać. Przecież bez tego nadal mieszkalibyśmy w szałasach. ;)

Nie usunę poprzedniej wersji bloga, zawsze można tam zajrzeć. http://jedna-kreska.blog.onet.pl/

Pozdrawiam i stawiam kolejny pierwszy krok. :)