piątek, 13 lipca 2012

Kolejna zasada dynamiki

Życie jest dynamiczne, stwierdził niedawno jeden z moich kolegów (tych, z którymi to lubię rozmawiać najbardziej). Ma rację. Czasami codzienność wymaga od nas podejmowania szybkich decyzji, w zależności od rozmaitych czynników. Przykład? Wspomniany kolega - jak większość z nas - zawsze uważał, że najpierw kogoś pozna, pochodzą ze sobą dwa lata, potem oświadczyny, rok narzeczeństwa i ślub. Idealny plan, gdzie niemal wszystko jest już dopowiedziane i rozpisane. Ale... rzeczywistość okazała się, jak to zwykle bywa, nieco inna. Poznał tę jedyną, zakochał się ze wzajemnością, po 2,5 miesiącach oświadczył się i za kilka tygodni staną przed ołtarzem. Od pierwszego spotkania do ślubu upłynie zaledwie kilka miesięcy. Tak, życie jest dynamiczne i wymaga szybkiego działania.

Możesz nie dostać się na wymarzone studia. Choć początkowo wali ci się świat, bo plan B nie był w ogóle opracowany, a co dopiero brany pod uwagę. Cóż, stało się. Płacz, rób wyrzuty wszystkim dokoła, przestań odzywać się do znajomych i skasuj konto na fb. Ok, spoko, wolno i tak. Ale jest też inna opcja. Potraktuj to jako szansę. Możesz robić to, co jeszcze nigdy nie przyszło ci na myśl. Na swojej korkowej tablicy przy biurku mam taką piękną pocztówkę - łąka pełna czerwonych maków, a na żwirkowej ścieżce napis: "Nie ma na ziemi sytuacji bez wyjścia, kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno", z wiersza ks. Twardowskiego. A zatem znajdź to okno.  Świat się nie kończy, choć pozornie może tak to wyglądać. Rozpisz sobie wszystkie możliwości, co możesz teraz zrobić. Wszystkie, nawet te głupie. Eliminuj. Nie zamykaj się w sobie ani w ciemnym pokoju. Zacznij działać. Nos do góry, pierś do przodu.

Chciałam w tym roku wyjechać do Francji. Wszystko miałam zaplanowane już od ostatnich wakacji. Wyjeżdżam wtedy i wtedy, jadę tu i tam, potem jeszcze to, wracam, kiedy tylko będę chciała... Tyle że wczoraj moje plany wzięły w łeb. Ktoś wykupił mój bilet i nie mogłam już jechać w piątek. Zamiast tego wolna była środa lub jeszcze następny poniedziałek. Niech będzie środa. Zyskuję 3 dni w wytęsknionym Paryżu... Życie  jest dynamiczne, a ja nie mam zamiaru pozwolić mu przeciekać przez palce.

I Ty też: wstawaj, rób coś. Nie siedź na kanapie. Podejmuj decyzje, nawet te błahe. Żyj pełnią życia. Nie przesypiaj wakacji, ha, tym bardziej swojej młodości. Życie jest dynamiczne i chociaż spróbuj je złapać. Nie pozwól mu odejść - umrzesz, kiedy odejdzie.



* * *

zawsze kiedy chcę żyć krzyczę
gdy życie odchodzi ode mnie
przywieram do niego
mówię - życie
nie odchodź jeszcze

jego ciepła ręka w mojej ręce
moje usta przy jego uchu
szepczę

życie
- jak gdyby życie było kochankiem
który chce odejść -

wieszam mu się na szyi
krzyczę

umrę jeśli odejdziesz


Halina Poświatowska

10 komentarzy:

  1. Na coś takiego właśnie czekałam! :D
    Dziękuję! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O, Ola! :) Ostatnio tak sobie myślałam, ciekawe kiedy w końcu coś ta Panienka tu napisze... A tu parę dni mnie nie było, wracam, patrzę i są dwie notki. Wiesz, że takie coś daje mi radość?:) Tym bardziej, że dawno Cię nie widziałam. Notka w sam raz dla mnie teraz... Bo miałam 2 sytuacje "bez wyjścia", okazało się jednak, że wyjścia były i nie musiałam ich daleko szukać. To, co wybrałam trochę boli, ale jednocześnie leczy. Otwiera oczy.

    Dla mnie teraz życie jest takie... nieokreślone, po prostu leci do przodu. Codziennie myślę o wszystkim inaczej, codziennie cierpię i się cieszę. Czuję jakoś tak bardzo mocno. Dawno nie czytałam Poświatowskiej, tym bardziej fajnie, że teraz zobaczyłam jakiś jej wiersz. Jednak słowa z tego wiersza są dla mnie raczej odległe... Teraz w końcu mam kilka dni na "przespanie", ale nawet jeśli spróbuję to zrobić, to nie będę miała wrażenia, że życie mi ucieka. Bo każde wymienione słowo, każdy spacer, każdy zrobiony posiłek, każdy uśmiech, każde przebudzenie się i uczynienie znaku krzyża, każde "zwiedzenie" swojej znanej na wylot okolicy, każda przeczytana strona książki, każda wysłuchana piosenka, każda ważna myśl, każdy oddech - to naprawdę wiele. Pewnie jestem nadwrażliwa na bodźce:P Gdzie się nie obejrzę, jest coś, życie trwa... Aż czasu nie starcza.

    Ciesz się Paryżem i Francją. Życzę Ci samych pięknych chwil tam. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. I czekam na jakiś list:) Tęsknię za Tobą bardzo:( :*

    Przepraszam, że zazwyczaj piszę tutaj tak długo, w końcu to Twój blog:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepraszaj, lubię czytać Twoje komentarze. Choć z tego przebija jakiś smutek, melancholia, mimo wakacji i słonecznej pogody!

      Cieszę się, że piszesz, że na nowo poznajesz swoje rodzinne strony, to takie miłe przeżycie. Niby wszystko znane, a jednak... jeszcze może czymś zaskoczyć.

      Odpocznij. A swoją "nadwrażliwość na bodźce" skieruj tylko na te pozytywne. Ciesz się ciepłem słonecznych promieni na twarzy, lipcowego deszczu i kolorowych kwiatów. Twórz swoje wspomnienia, które będą wracać podczas długich zimowych wieczorów.

      Napiszę. I - uprzedzam! - będę czekać na odpowiedź. Trzymaj się, głowa do góry! :)

      Usuń
    2. Cieszę się, wczoraj cały dzień byłam na wsi, wszystko było pięknie, oprócz tego, że ugryzła mnie osa i, jak małe dziecko, płakałam:) Próbuję robić proste rzeczy, zbieram owoce, siadam na łące i patrzę na łany zboża... Ale już nie potrafię tak niewinnie jak w dzieciństwie. Pojawiają się myśli: "a co, jeśli nie przestanie padać deszcz, jak skosimy zboże i z czego będziemy żyć?" Tak to jest, dziś już zawsze coś jest na głowie. Ale z drugiej strony ostatnio często bywam na cmentarzach, pogodziłam już się z obecnością śmierci w naszym życiu, już niczego się nie boję i zostało mi się tylko cieszyć. Ksiądz Twardowski kiedyś pisał, że po cierpieniu częściej się uśmiechamy. Mam ochotę się uśmiechać, cieszyć, jest mi dobrze:) Miałam też teraz badania w Warszawie, szpital jak szpital, ludzie jak ludzie. Wszystko jest takie normalne. I zdrowie, i choroba. Widzę teraz nawet, że czasem w zdrowiu cierpimy bardziej niż w chorobie. Bo w zdrowiu trzeba udawać, że ma się siłę do pokonywania wszystkiego. Jadę niedługo na parę dni w góry, żeby odpocząć. To wakacje inne niż wszystkie: żadnej oazy, dzieci, kolonii. Cisza, rodzina, znane miejsca. Ale właśnie tak chciałam. Trzeba cieszyć się każdą chwilą, dotykiem słońca, zapachem kwiatów, czytać, pisać, marzyć. Robię to, mimo że może tego nie widać po moim pisaniu:) Potem idę na pielgrzymkę. Jak będę w domu, to odpiszę jak najszybciej, obiecuję:))) A jak nie, to troszkę poczekasz. Ale na pewno odpiszę:)

      Usuń
    3. :) Udanych wakacji i do zobaczenia!

      Usuń
  3. Jak bym chciała nauczyć się tak żyć-korzystać z chwili,cieszyć się z niespodzianek i z każdej chwili. Móc w każdej sytuacji znaleźć pozytywy,zacząć po prostu iść przed siebie i cieszyć się życiem. Moje życie jest właśnie z tych zaplanowanych z ołówkiem w ręku. Kiedy coś nie idzie po mojej myśli nie wiem co robić, czuję złość-przecież inaczej sobie wszystko wyobrażałam...Muszę się tego nauczyć,może w te wakacje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tego się uczę, staram się dzień po dniu. Też mam zawsze wszystko zaplanowane i nie lubię, gdy życie wprowadza swoje zmiany. Przyznam szczerze, że najbardziej na świecie nie lubię rozczarowań... Nigdy się do nich nie przyzwyczaję, za każdym razem bolą tak samo.

      Usuń
    2. O tak,do tego chyba nikt i nigdy się nie przyzwyczai. Chociaż są takie osoby,które przez życie idą jak burza-porażka czy sukces,nieważne. Ważne by iść do przodu.
      Oczywiście muszę dodać,że strasznie zazdroszczę Ci tych nadprogramowych chwil w Paryżu-wiem,że to nieładnie,ale trudno. Mam nadzieję,że chwile jakie tam przeżyjesz będą z tych jakie wspominana się całe życie z niesłabnącym uśmiechem na twarzy.

      Usuń
    3. Tak... dziękuję. :) Chciałabym, by każda z moich chwil była taka niezapomniana, bez względu na to, gdzie jestem, z kim i kiedy. "Życie jest krótkie, trzeba je nasycić treścią" - takie zdanie miałam zapisane w kalendarzu i w pewien sposób to moje motto, w zasadzie jedno z kilku. :)

      Usuń