W okresie najkrótszych, sennych dni zimowych, ujętych z obu stron, od poranku i od wieczora, w futrzane krawędzie zmierzchów, gdy miasto rozgałęziało się coraz głębiej w labirynty zimowych nocy, z trudem przywoływane przez krótki świt do opamiętania...
Mijamy rondo, tak, proszę na nim zawrócić, cholera, nie tutaj, kierowca cofa, wiem, przepraszam pana, wprowadziłam pana w błąd, trzeba zawrócić trochę dalej, jestem jeszcze słabym kierowcą. Facet uśmiecha się jednym kącikiem ust, ach, te kobiety za kierownicą, pewnie myśli, jestem o tym przekonana. Nie, wszystko uregulowane, nie trzeba już płacić.
Wreszcie wysiadam, lekki podmuch chłodnego powietrza przyjemnie chłodzi rozgrzane czoło, oddycham głęboko i wreszcie namacalnie rozumiem, co Schulz miał na myśli mówiąc o labiryntach zimowych nocy.
Grudniowe światło warszawskiej nocy wyolbrzymia wszystkie kształty. Znana tak dobrze ulica nagle staje się szeroka jak rzeka, leniwie tocząca swoje wody, a to z powodu braku przejeżdżających samochodów. Jeśli już jakiś się pojawia, bardziej przypomina samotnego rekina niż ławicę małych rybek. Rekin w rzece? Ach, te zimowe noce... Można zgubić się w tych nocnych labiryntach, choć podwórko przed kremową kamienicą z numerem 194 wyolbrzymiało niezmiernie, wygląda jak morze, szukam linii horyzontu na tym śnieżnym widnokręgu. Z niedowierzaniem rozglądam się dokoła, to na pewno tu mieszkam? Taksówkarz się pomylił? Skąd ta przestrzeń? Niebo zawieszone wysoko ponad moją głową, wydaje się tak ogromne, w niczym nie przypomina tego widzianego kilkanaście godzin wcześniej, ciężkiego, spadającego na ziemię i głowy przechodniów w postaci ostrych igiełek lodu, przenikającego przez wszystkie warstwy ubrania, do głębi ludzkiego jestestwa.
Wszystko wokół wyolbrzymiało, kształty rozlały się i chciwie zajmują otwartą przestrzeń, a może to ja zmieniłam się w coś małego, drobnego i kruchego, jak lód na stawie w Parku Skaryszewskim?...
Wisła mruga zamarzniętymi oczkami.
Labirynty zimowych nocy...
Ta historia jakoś wyjątkowo pasuje do mojego nastroju, i do tego co za oknem....
OdpowiedzUsuń