wtorek, 29 maja 2012

Między tu a tam

Dworzec kolejowy to miejsce przemiany.
(Sergiej Łukjanienko, Czystopis)

Niektórzy twierdzą, że pobyt na dworcu w jakimś stopniu może zmienić życie. Wydaje się to prawdziwe, biorąc pod uwagę ilość pojawiających się tam myśli, refleksji na temat związków międzyludzkich, relacji, rozstań, powrotów, życia w nieustannej drodze czy wielkim pędzie z prędkością ekspresu Warszawa-Berlin... Można wreszcie pomyśleć o tym, co najważniejsze, co nigdy nie przemija. 

Dworce i lotniska to przecież miejsca obfitujące we łzy przy rzewnych pożegnaniach i powitaniach, pełnych radości. To także niewyjaśnione sytuacje, niewypowiedziane słowa, czasami ucieczki...

Pamiętam przeczytaną kiedyś krótką historię o dwojgu maturzystach na półmetku swoich egzaminów. Spędzili ze sobą piękny majowy dzień, spacerując niespiesznie. Odprowadził ją na peron, odjechała, a on wrócił na dworzec i w samotności czekał na swój autobus. Nie wiedział, że przez kilkanaście minut biła się z myślami, chciała wysiąść z wagonu na następnej stacji, ale... Nie wróciła, zabrakło jej odwagi, bała się przyszłości, tego, co mogłoby to zmienić. Po kilku miesiącach powiedział, że gdyby lepiej znał tamto miasto, ich spotkanie wyglądałoby inaczej. Nie wiedział, że gdyby wtedy zawróciła, prawdopodobnie wszystko potoczyłoby się wtedy zupełnie inaczej. Taki brak odwagi mógłby chyba przytrafić się każdemu z nas... Może mieć jednak ukryte cele, być może oboje są dziś szczęśliwsi.

Carine Roitfeld, światowej sławy paryska stylistka o rosyjskich korzeniach, była naczelna francuskiego Vogue'a mówiła, że lotniska są dla niej miejscem, w którym rodzi się najwięcej pomysłów, a wszystko ze względu na ilość i różnorodność ludzi, od których czerpie inspirację. Doskonale ją w tym rozumiem, podobnie jest przecież z pisaniem. Widzisz scenę, pada kilka słów, wyrazistych lub niemal niezauważalnych gestów i wiesz, że to jest coś, co chcesz namalować swoimi słowami, jak najplastyczniej oddać rzeczywistość...

Czy można lubić dworce?... Jako miejsce docelowe - niekoniecznie z uwagi na (zazwyczaj) mało estetyczny wygląd. Dworzec to jednak etap pośredni, między tu a tam. Kupujesz bilet i, stojąc na peronie czy autobusowym stanowisku, myślami jesteś zupełnie w innym miejscu - pytanie tylko: bardziej tu czy tam? W domu czy u celu podróży?

Żyjąc w przyszłości lub rozpamiętując przeszłość, czasami traci się teraźniejszość...

3 komentarze:

  1. Dworzec.... Dla mnie to miejsce wręcz magiczne. Ludzie się żegnają, zostawiają rodziny,przyjaciół,miejsca,smaki,zapachy i z małą walizeczką potulnie maszerują ku przygodzie. Nieważne czy trwać ona będzie dzień, miesiąc,czy rok. Dworzec/ lotnisko jak żadne inne miejsce miesza stare z nowym.... Znane z nieznany... Pewne z niepewnym...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Częściej żegnasz czy bywasz żegnana?

      Ja zdecydowanie to drugie, najczęściej jest tak, że to ja gdzieś wyjeżdżam. Francuzi porównują pożegnania do śmierci i ja się z nim całkowicie zgadzam... Nie lubię pożegnań, to zawsze tak, jak utrata części samego siebie.

      Usuń
  2. Właśnie dziś pożegnałam babcię, pojechała do sanatorium. Zdecydowanie częściej żegnam. Zdecydowanie kogoś witać. Pożegnania są zawsze rodzajem straty i muszę przejść rodzaj żałoby po " żegnanym"...

    OdpowiedzUsuń