środa, 31 lipca 2013

See you later

Wujek byl na koncercie swojego ukochanego zespolu. Lenka tez, w dodatku widziala Dave'a bez koszulki. Ania za 2 tygodnie wychodzi za maz, Tomek zeni sie z Beatka. Krzysiek poharatal dlon, Wiktus przytlukl paluszek mlotkiem, Weronika stlukla stope o kraweznik. Krysienka miala koncert w wiezieniu. Jean spi, Antoinette konczy swoje mleko. Eugenie oglada telewizje, a Robert jest juz w paryskim apartamencie.

Slonce swieci, mimo poznej godziny, padal deszczyk, na niebie luk teczy.

A ja - zatrzymana w czasie lub nawet - poza czasem. Plany, plany, zycie z kalendarzem. Niektorzy mowia, ze jesli chcesz rozsmieszyc Boga, to powiedz Mu o swoich planach. Nie znosze tego powiedzenia, zycie nie jest igraszka w rekach bogow. A wizja boga, wybuchajacego szatanskim smiechem z ludzkiej ulomnosci, nie pasuje mi do naszego Stworcy.

Plany, taak, plany. Planowalam jechac do Francji w tym roku na - makysmalnie - niecale 4 tygodnie, powrot planowany byl w ciagu tego samego miesiaca. Plany, plany, nieplanowana zmiana - zostaje na cale lato, zahaczajac az o... 3 miesiace.

Wracam do domu na tydzien, na dwa sluby i dwa wesela. Wracam - do domu. I potem wroce - do Francji. Czy zycie sklada sie z powrotow, czy kazdy wyjazd laczy sie ze smutkiem i rozstaniem?... Nie.

Najwazniejszy powrot ze wszystkich? To powrot do siebie samego. A zeby powrocic- trzeba wyjechac, zeby sie odnalezc - trzeba sie zgubic. I szukac, i jezdzic.

Niekonczaca sie opowiesc...

1 komentarz:

  1. o widzę,że się pojawiłam i Dave też, bez koszulki:)
    Zazdroszczę Ci tej Francji ;)

    OdpowiedzUsuń