Co panna Kreska - która wypadła ze swojego blogowego rytmu - może jednak powiedzieć o Walentynkach?...
Wygląda na to, że nie ona jedna siedzi w domu tego wieczoru - 71 z 633 znajomych jest dostępnych na facebookowym czacie (tak, dorośli kochają liczby). Ich ilość cały czas się zwiększa.
Walentynki to nie dzień w kalendarzu. To bardziej stan ducha, podobnie jak szampańska sylwestrowa noc.
I gdy kolejny raz dostaniesz propozycję "nie do odrzucenia" lub zgubisz się w labiryncie uczuć (nieważne - swoich, czy cudzych), to pamiętaj, że miłość jest prosta: kochasz lub nie kochasz.
Wtedy będziesz już wiedzieć, co robić.
To takie proste z tą miłością, a mimo wszystko tak bardzo trudne...
OdpowiedzUsuńCzęsto najprostsze rzeczy okazują się najtrudniejszymi - może dlatego, że są... prawdziwe? Tak proste, bo patrzymy na nie i widzimy takimi, jakie są naprawdę? A może lubimy sami sobie tworzyć problemy, zawiłe sytuacje, wszystko utrudniać?...
UsuńCiężko jest się określić, zwłaszcza gdy czuje się presję... To paraliżiuje i wszystko co proste, wydaje się nagle nieosiągalne.
UsuńWtedy trzeba patrzeć tylko na siebie, bo skoro bycie z kimś polega na dawaniu sobie szczęścia, to żeby jednak móc coś komuś dać, trzeba to najpierw mieć. Jeśli czujesz presję, to jesteś nieszczęśliwa, jak wtedy masz dać komuś szczęście i zwyczajnie dobrze czuć się w jego towarzystwie? To chyba niemożliwe... Jak pisał pan Prus w "Lalce": "Tam, gdzie serce wchodzi w grę, na nic wszelkie rachuby".
UsuńA ładnie powiedziane- jak ktoś kocha, to Walentynki ma na co dzień i żadne specjalne święto nie jest mu do tego potrzebne. ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, myślę, że taki dzień jest jednak potrzebny, tak samo, jak wszystkie inne święta, np. Dzień Matki. Jeśli ją kochasz, możesz kupować jej prezenty i mówić miłe słowa każdego dnia, ale kiedy już przychodzi ten majowy dzień, czujesz, że powinnaś coś zrobić, by poczuła się wyjątkowo. Tyczy się to też kwestii Walentynek - jesteście razem, kochacie się, ale przychodzi ten dzień i... chcecie spędzić go w szczególny sposób.
UsuńDla mnie Walentynki to jednak taka wisienka na torcie, bo choć często wyznajemy sobie miłość, to oboje wiemy, że ten dzień będzie szczególny.
OdpowiedzUsuńMasz rację - ten dzień powinien być szczególny, to przecież Święto Zakochanych, więc trzeba je dobrze uczcić. :)
UsuńCzasem to "kochanie" przychodzi później niż propozycja lub zagmatwanie... Mimo wszystko nie zawsze da się przed tym uciec... "Bez choćby jednej rany to jeszcze nie miłość". Miłość to najprostsza i najtrudniejsza rzecz zarazem - najprostsza bo codzienna - Bóg jest Miłością, więc jest ona ciągle obok nas, po prostu w nas, jest naszym powołaniem; najtrudniejsza, bo jest ciężką pracą, wymaga działania, poświęcenia, wyzbycia się swojego egoizmu, właśnie dawania swojego szczęścia (które mamy! nie musimy go wcześniej szukać - każdy z nas według mnie z natury jest szczęśliwy, nawet w cierpieniu, czasem ta druga osoba dopiero pomoże to szczęście dostrzec wyraźniej i wtedy możliwe będzie dzielenie).
OdpowiedzUsuńDla mnie Twoje wyrażenie "kochasz lub nie kochasz" oznacza też coś innego - albo się angażujesz do końca albo nie (bo nieładnie jest kogoś ranić!). Jeśli chodzi o pierwotne znaczenie: czujesz miłość lub nie czujesz, to też fakt - miłości nie należy szukać:) Musimy tylko dzielić się tym, co mamy najpiękniejsze - z tymi, co już są obok nas - z Bogiem, rodziną, przyjaciółmi... Wtedy miłość stanie się dla nas możliwa i będziemy do niej coraz bardziej przygotowani. I jeśli taka będzie wola Boża, to pojawi się ona w naszym życiu:) Myślę, że trzeba poznawać nowych ludzi, ale nie na siłę. I czekać na znak z góry - następujący - "to może być on", wtedy najpierw delikatnie więcej pogadać, popatrzeć mu w oczy, ale tak, żebyście jeszcze się nie zakochali do końca... Patrzeć na jego reakcje... I czekać na rozwój wypadków. Powoli... Jak w międzyczasie on znajdzie sobie "inną" miłość, to trudno. Najważniejsze, by nie tworzyć sobie w głowie miłości, której nie ma. Jak to będzie miał być TEN, to nie będzie rozglądał się za innymi (choć wiem, że czasem ciężko wierzyć w istnienie takich chłopaków).
Walentynki to fajny dzień, ale dla dojrzałej miłości. Tak naprawdę jest to głównie święto nastolatków i kolejny dzień na wydatki - mój czternastoletni brat kupił swojej dziewczynie (jeśli tak można to nazwać, może lepiej - sympatii) w lutym już dwa drogie prezenty - z okazji Walentynek i urodzin. Nie da sobie wytłumaczyć, że przecież WYSTARCZY DROBIAZG, SPACER, WSPÓLNIE SPĘDZONY CZAS. W marcu będzie Dzień Kobiet i jej imieniny. I tak w kółko... Wiadomo, że on tych pieniędzy nie zarabia... Dojrzała miłość wie, po co jest Dzień Zakochanych (tak lepiej brzmi wg mnie) - żeby sobie uświadomić, że "wciąż jesteśmy w sobie zakochani"!
Przepraszam, że tak późno... Rzadko tu zaglądam... A Ty rzadko piszesz! Do roboty Kochana:)
To śmieszne, że mój komentarz wyszedł dłuższy od Twojej notki. Ale miałam wewnętrzną potrzebę rozpisania się :) :*
Usuń