czwartek, 14 lutego 2013

Love love love

Co panna Kreska - która wypadła ze swojego blogowego rytmu - może jednak powiedzieć o Walentynkach?...

Wygląda na to, że nie ona jedna siedzi w domu tego wieczoru - 71 z 633 znajomych jest dostępnych na facebookowym czacie (tak, dorośli kochają liczby). Ich ilość cały czas się zwiększa.

Walentynki to nie dzień w kalendarzu. To bardziej stan ducha, podobnie jak szampańska sylwestrowa noc.

I gdy kolejny raz dostaniesz propozycję "nie do odrzucenia" lub zgubisz się w labiryncie uczuć (nieważne - swoich, czy cudzych), to pamiętaj, że miłość jest prosta: kochasz lub nie kochasz.

Wtedy będziesz już wiedzieć, co robić.


10 komentarzy:

  1. To takie proste z tą miłością, a mimo wszystko tak bardzo trudne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często najprostsze rzeczy okazują się najtrudniejszymi - może dlatego, że są... prawdziwe? Tak proste, bo patrzymy na nie i widzimy takimi, jakie są naprawdę? A może lubimy sami sobie tworzyć problemy, zawiłe sytuacje, wszystko utrudniać?...

      Usuń
    2. Ciężko jest się określić, zwłaszcza gdy czuje się presję... To paraliżiuje i wszystko co proste, wydaje się nagle nieosiągalne.

      Usuń
    3. Wtedy trzeba patrzeć tylko na siebie, bo skoro bycie z kimś polega na dawaniu sobie szczęścia, to żeby jednak móc coś komuś dać, trzeba to najpierw mieć. Jeśli czujesz presję, to jesteś nieszczęśliwa, jak wtedy masz dać komuś szczęście i zwyczajnie dobrze czuć się w jego towarzystwie? To chyba niemożliwe... Jak pisał pan Prus w "Lalce": "Tam, gdzie serce wchodzi w grę, na nic wszelkie rachuby".

      Usuń
  2. A ładnie powiedziane- jak ktoś kocha, to Walentynki ma na co dzień i żadne specjalne święto nie jest mu do tego potrzebne. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, myślę, że taki dzień jest jednak potrzebny, tak samo, jak wszystkie inne święta, np. Dzień Matki. Jeśli ją kochasz, możesz kupować jej prezenty i mówić miłe słowa każdego dnia, ale kiedy już przychodzi ten majowy dzień, czujesz, że powinnaś coś zrobić, by poczuła się wyjątkowo. Tyczy się to też kwestii Walentynek - jesteście razem, kochacie się, ale przychodzi ten dzień i... chcecie spędzić go w szczególny sposób.

      Usuń
  3. Dla mnie Walentynki to jednak taka wisienka na torcie, bo choć często wyznajemy sobie miłość, to oboje wiemy, że ten dzień będzie szczególny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację - ten dzień powinien być szczególny, to przecież Święto Zakochanych, więc trzeba je dobrze uczcić. :)

      Usuń
  4. Czasem to "kochanie" przychodzi później niż propozycja lub zagmatwanie... Mimo wszystko nie zawsze da się przed tym uciec... "Bez choćby jednej rany to jeszcze nie miłość". Miłość to najprostsza i najtrudniejsza rzecz zarazem - najprostsza bo codzienna - Bóg jest Miłością, więc jest ona ciągle obok nas, po prostu w nas, jest naszym powołaniem; najtrudniejsza, bo jest ciężką pracą, wymaga działania, poświęcenia, wyzbycia się swojego egoizmu, właśnie dawania swojego szczęścia (które mamy! nie musimy go wcześniej szukać - każdy z nas według mnie z natury jest szczęśliwy, nawet w cierpieniu, czasem ta druga osoba dopiero pomoże to szczęście dostrzec wyraźniej i wtedy możliwe będzie dzielenie).

    Dla mnie Twoje wyrażenie "kochasz lub nie kochasz" oznacza też coś innego - albo się angażujesz do końca albo nie (bo nieładnie jest kogoś ranić!). Jeśli chodzi o pierwotne znaczenie: czujesz miłość lub nie czujesz, to też fakt - miłości nie należy szukać:) Musimy tylko dzielić się tym, co mamy najpiękniejsze - z tymi, co już są obok nas - z Bogiem, rodziną, przyjaciółmi... Wtedy miłość stanie się dla nas możliwa i będziemy do niej coraz bardziej przygotowani. I jeśli taka będzie wola Boża, to pojawi się ona w naszym życiu:) Myślę, że trzeba poznawać nowych ludzi, ale nie na siłę. I czekać na znak z góry - następujący - "to może być on", wtedy najpierw delikatnie więcej pogadać, popatrzeć mu w oczy, ale tak, żebyście jeszcze się nie zakochali do końca... Patrzeć na jego reakcje... I czekać na rozwój wypadków. Powoli... Jak w międzyczasie on znajdzie sobie "inną" miłość, to trudno. Najważniejsze, by nie tworzyć sobie w głowie miłości, której nie ma. Jak to będzie miał być TEN, to nie będzie rozglądał się za innymi (choć wiem, że czasem ciężko wierzyć w istnienie takich chłopaków).

    Walentynki to fajny dzień, ale dla dojrzałej miłości. Tak naprawdę jest to głównie święto nastolatków i kolejny dzień na wydatki - mój czternastoletni brat kupił swojej dziewczynie (jeśli tak można to nazwać, może lepiej - sympatii) w lutym już dwa drogie prezenty - z okazji Walentynek i urodzin. Nie da sobie wytłumaczyć, że przecież WYSTARCZY DROBIAZG, SPACER, WSPÓLNIE SPĘDZONY CZAS. W marcu będzie Dzień Kobiet i jej imieniny. I tak w kółko... Wiadomo, że on tych pieniędzy nie zarabia... Dojrzała miłość wie, po co jest Dzień Zakochanych (tak lepiej brzmi wg mnie) - żeby sobie uświadomić, że "wciąż jesteśmy w sobie zakochani"!

    Przepraszam, że tak późno... Rzadko tu zaglądam... A Ty rzadko piszesz! Do roboty Kochana:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To śmieszne, że mój komentarz wyszedł dłuższy od Twojej notki. Ale miałam wewnętrzną potrzebę rozpisania się :) :*

      Usuń